Wiele placówek sportowych kieruje swoje oferty także do osób starszych, coraz częściej można się też spotkać z kartami multisport oferowanymi przez firmy dla swoich pracowników. Nie sposób więc przeoczyć stały wzrost popularności zagadnienia.
Często można się spotkać z określeniem zdrowego stylu życia jako modę. Jako coś krótkotrwałego, co za jakiś czas odejdzie w zapomnienie, zastąpione innym trendem. Mogą to być złudne nadzieje, ale naprawdę liczę, że wzrastające zainteresowanie byciem fit ma raczej związek ze zwiększeniem się świadomości społecznej niż tylko z przemijającym trendem i chęcią wrzucenia kolejnego zdjęcia z siłowni na Instagram. Z tym, że coraz większa liczba osób zdaje sobie sprawę z konsekwencji prowadzenia siedzącego, niejednokrotnie wręcz zastałego trybu życia i podejmuje działania, które mają tym dolegliwością zapobiec zamiast zamartwiać się ich leczeniem w niedalekiej przyszłości.
Nie chce mi się!
To co zaraz napiszę najprawdopodobniej nie będzie niczym odkrywczym ani zadziwiającym.
Nikomu się nie chce. Niektórym częściej, to fakt. Nie zmienia to tego, że każdy ma dni, które najchętniej spędziłby na kanapie. I nie ma w tym absolutnie nic złego. Pod warunkiem, że pokusie pozostania w łóżeczku i olania podjęcia prób wykonania jakiegokolwiek wysiłku, nie ulega się codziennie. Wtedy może wskazane byłoby wybranie się do lekarza, a może psychologa…
Jednak, jeśli czasami pojawia się chociażby iskierka motywacji – świetnie! To już jakiś początek. Nic się nie martw, motywacja tak szybko jak się pojawiła, najprawdopodobniej zniknie. Ale stanowi dobry czynnik, który sprawi, że podjęcie wysiłku będzie się wydawało czegoś warte. Jedynie twoja głowa, sposób myślenia i samozaparcie mogą sprawić, że wprowadzenie regularnego ruchu do rozkładu tygodnia stanie się sukcesem.
I nie chce tutaj namawiać do przewracania życia do góry nogami, zaczęcia uprawiania niemal zawodowo jakiegoś sportu. Jakieś lekkie ćwiczenia dwa, trzy razy w tygodniu. Pojechanie rowerem do pracy, jeśli jest taka możliwość. Spacer. Zaparkowanie samochodu kawałek dalej. Opuszczenie autobusu przystanek wcześniej i przejście się do domu. Nie trzeba zaczynać uprawiać sportu, żeby coś zmienić. Nie trzeba nawet decydować się tylko na jeden rodzaj aktywności. Drobne rzeczy, powtarzane i wykonywane regularnie już spowodują różnicę
Zacznę i co dalej?
Podjęcie wysiłku nie jest łatwe. I nie będzie. Nawyki to paskudna rzecz, jeśli trzeba akurat z nimi walczyć. A jeżeli jest nim akurat ograniczenie ruchu to może powodować niemałą niechęć…
Co może pomóc?
- słuchanie, dosłownie czegokolwiek – audiobooki, muzyka, podcasty; jeśli jest coś, czego lubisz słuchać, skorzystaj z tego. Spotkałam się kiedyś z aplikacją do biegania, w której przez słuchawki można było odsłuchiwać atak zombie – kto co lubi, prawda?
- prowadzenie dzienniczka – nic tak nie demotywuje jak brak efektów; zapisywanie tego, co się zrobiło sprawi, że będzie zapisane czarno na białym, że podjęło się wysiłek; że tym razem się nie zaniedbało swojego postanowienia.
- gadżety sportowe – i mam tutaj na myśli wszystko - aplikacje mobilne, np. takie które przypominają o napiciu się wody (to też jest istotne!), ubrania, bidony, zegarki czy opaski np. smart band 4 huawei: jeśli planujesz zacząć ćwiczyć, zainwestowanie w sprzęt może być dobrym pomysłem – będzie Ci zbyt szkoda wydanych pieniędzy, żeby treningi od tak porzucić.
Najważniejsze to znalezienie czegoś, co będzie sprawiać przyjemność. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, prawda? Nie będzie to miało jednak żadnego sensu, jeśli aktywności towarzyszyć będzie jedynie niechęć. I zepsuty humor od rana w dni, w którym zaplanowało się ćwiczenia.
Podobno pierwsze czterdzieści dwa dni wdrażania nowego nawyku jest najtrudniejsze. Myślisz, że Tobie uda się próbować przez sześć tygodni?